Sytuacja, gdy na trwające posiedzenie rady miasta wkracza policja, jest już sama w sobie kuriozalna. Jednak, to co dzieje – i nie dzieje – się potem jest równie kuriozalne. Czy wiadomo jaka jest prawda? Czy radny był  „po kielichu”? Kto i dlaczego wezwał policję i dlaczego ta wkroczyła na sesję?

Cóż na tej sławetnej już sesji rady miasta się stało? Tak w największym skrócie – na salę obrad wkroczył policyjny patrol, który szukał jednego z radnych, by – jak potem wyjaśniła prasie policja – sprawdzić jego stan trzeźwości, a interwencję podjęto na skutek telefonicznego zgłoszenia.  Ów radny jednak opuścił salę obrad jeszcze przed wkroczeniem funkcjonariuszy. Całą tą sytuację opisał codziennik, nie podając wszakże nazwiska radnego.

Artykuł w Codzienniku Mławskim chyba nie pobudził do działania przewodniczącego rady miasta Filipa Kowalczyka, bo nic nie wiadomo, by zwracał się do policji o wyjaśnienia. Na pewno jednak pobudził do działań medialnych klub radnych opozycyjnych Razem dla Mławy. Opublikowali post, w którym wskazują, że aby ustalić po kogo przyjechała policja, wystarczy obejrzeć nagranie  sesji. Towarzyszy temu zarzut nierzetelności wobec codziennika, który nie wskazał osoby tego radnego. W oświadczeniu czytamy m.in.: „Nie zgadzamy się na taki sposób tworzenia sensacji kosztem rzetelności dziennikarskiej. Jako radni zdecydowanie odcinamy się i potępiamy takie sytuacje” … „Oczekujemy od mediów rzetelności i odpowiedzialności, a od radnych współpracy opartej na szacunku dla mieszkańców i powagi sprawowanego mandatu”.

O co chodziło panom radnym w tym oświadczeniu? O rzetelności i odpowiedzialność czy powagę sprawowanego mandatu? Raczej nie, bo sami – choć byli obecni na sesji i widzieli tę sytuację, pozostają przy określeniu „mowa o radnym koalicyjnym, który startował z list Prawa i Sprawiedliwości”. Czyli jednak wiecie, ale nie powiecie? Lepiej, by obejrzał sobie nagranie z sesji i napisał codziennik.   

Piszecie panowie: „Jako radni zdecydowanie odcinamy się i potępiamy takie sytuacje”. O jakie sytuacje wam chodzi? Czy o to, że codziennik nie wskazał „podejrzanego”, czy może o to, że radny mógł być w „stanie wskazującym”? A może nie idzie wam o jakąś rzetelność czy nierzetelność, ale medialny lincz na wasze życzenie?

W tym momencie warto zastanowić się z jaką sytuacją mieliśmy tu do czynienia. Nie ma żadnego przepisu zabraniającego radnemu być na sesji rady miasta po spożyciu alkoholu. Jeżeli radny nie zakłócał porządku publicznego, nie naruszał norm prawnych nie było podstaw do interwencji policji (tu właśnie było pole do działania dla przewodniczącego rady miasta). Radny mógłby też nie poddać się badaniu.

Tak czy inaczej, do badania stanu trzeźwości radnego nie doszło, nie ma więc podstaw by zarzucić mu, że był nietrzeźwy i identyfikowanie go, byłoby właśnie przejawem nieodpowiedzialności i narażało na konsekwencje prawne. Z tego, że ktoś zgłosił podejrzenie policji, wcale nie wynika, że tak było na pewno. Każdy, nawet anonimowo może zadzwonić na policję i zgłosić, że np. pan radny Kowalewski czy Wyrostek zachowują się na sesji podejrzanie i mogą być pod wpływem jakiś środków zakazanych.  Zwłaszcza radny Szymon Wyrostek, jako dziennikarz, powinien sobie z takich rzeczy zdawać sprawę, ale jako przewodniczący klubu radnych podpisuje się pod stanowiskiem.

Wkrótce jednak klub radnych usuwa ze swojej strony pierwsze oświadczenie piętnujące codziennik, zastępując je 1 grudnia wersją złagodzoną, gdzie mówi się już ogólnie o mediach i oczekiwaniu „pełnej informacji, która nie pozwala na snucie domysłów”.

I znów nie wiadomo, po co oraz do kogo panowie radni to adresują i czy to dotyczy tej sprawy, czy jest ogólne. Jeżeli nie uważaliście na sesji i nie wiecie nadal, który to radny, to trzeba obejrzeć nagranie. A jeżeli wiecie, to powinniście je zaadresować imiennie do dwóch osób. Po pierwsze do osoby, która dokonała zgłoszenia do policji. Po drugie – do radnego, którego to dotyczy.

Co do pierwszej z osób, można przypuszczać, że nie szuka rozgłosu. Prędzej pan radny może będzie chciał się w tej sprawie wypowiedzieć i wtedy uda się uzyskać „pełną informację”, choć nie wiadomo, czy dla panów radnych będzie to taka, która „nie pozwala na snucie domysłów”. A wtedy znów napisze codziennik i znając już wasze nastawienie, znów zapewne będziecie panowie radni mieli okazję do wydania oświadczenia.

ZygZak