Codziennik Mławski - lokalny portal informacyjny. Piszemy jak jest o wydarzeniach w Mławie i powiecie. Bądź na bieżąco z newsami z Mławy i okolic!

Mławski portal informacyjny codziennikmlawski.pl. Newsy Mława i okolice.
Życzymy wszystkiego najlepszego!
linia
Logo

Bolesław Prus w Mławie


Mława nie była miastem, które licznie odwiedzały  znane osobistości: politycy, wybitni wodzowie, czy królowie.  W 1646 r. jeden dzień przebywała w Mławie Maria Ludwika Gonzaga,  żona  króla Władysława IV Wazy, przyszła królowa, w 1930 r. odwiedził Mławę prezydent Ignacy Mościcki.  Niezbyt często przebywali w mieście znani pisarze czy artyści. Tu zatrzymywała się Maria Dąbrowska, kilka razy przyjeżdżał do Mławy Henryk Sienkiewicz. Przynajmniej dwa dni spędził w naszym mieście Bolesław Prus, a właściwie Aleksander Głowacki – autor i prozaik, publicysta, kronikarz Warszawy, myśliciel i popularyzator wiedzy i  działacz społeczny. Autor znanych powieści, jak choćby Lalka czy Faraon.  Z powieścią Faraona związane jest przybycie pisarza do Mławy  w sierpniu 1887 r. Oczywiście do naszego miasta, a raczej do mławskiej Wólki,  nie przyjechał w celach rekreacyjnych ale z zamiarem zaobserwowania pewnego zjawiska i doświadczenia określonych przeżyć z tym związanych, które następnie wykorzystał w powieści. Tym zjawiskiem które, jak sam napisał, zapamiętał do końca życia, było  zaćmienie słońca.

Bolesław Prus

Te niezwykłe zjawisko, które u jednych wywoływało uczucie strachu i niepewności co do dalszych losów ziemskiego bytu, było całkowitym  zaćmieniem słońca. Dla jednych zwiastować miało katastrofy i nieszczęścia, u innych budziło zaciekawienie czy ręcz fascynację. Jednym z tych ostatnich był  Bolesław Prus. Zaćmienie w którym uczestniczył pisarz przypadało na dzień 19 sierpnia 1887 r.

Jak wynika z relacji napisanych w dwóch wydaniach Kuriera Codziennego z 21 i 30 sierpnia,  zaćmienie które opisał, wywarło na nim piorunujące wrażenie. Prus przebywający w Nałęczowie początkowo zamierzał wyjechać do Wilna, ale ostatecznie zdecydował  się na wyprawę do bliżej położonej Mławy, która z Warszawą miała dobre połączenie poprzez Kolej Nadwiślańską. Jeszcze przed 19 sierpnia liczne obserwatoria doniosły, że zaćmienie będzie widoczne w Rzeszy Niemieckiej, następnie w północnych rejonach Królestwa Polskiego, na Litwie, na znacznych połaciach Rosji, apogeum osiągnie na Zabajkalu, gdzie będzie ono trwało najdłużej  – bo 3 minuty i 50 sekund,  a zakończy się nad Japonią i dalej w głębinach  północno -zachodniego Pacyfiku.

Jak wyglądały ostanie przygotowania, przeczytamy w pierwszej relacji w Kurierze Codziennym „ Ostatecznie decydujemy się na Mławę. Stajemy na Pradze, p. Sokal znika i po chwili wraca, donosząc nam, że będziemy mieli w Mławie nocleg. Docieramy do Warszawy. Kąpiel, obiad, wizyty. Kogo spotkam, każdy wybiera się do Mławy. Wszyscy goście z restauracji p. Czeluńskiej, wszyscy członkowie redakcji, cała Warszawa jedzie do Mławy. Kto nie jedzie do Mławy,  ma zamiar  wyjść na Nowy Zjazd, a kto nie ma zamiaru nigdzie  ani iść, ani jechać, kupuje sobie przynajmniej okopcone szkiełka. Wszystkie rozmowy toczą się około zaćmienia, a choć niebo jest pochmurne, do jutra jednak wypogodzi się.”  Przedstawiona przez Prusa atmosfera oczekiwania na wyjątkowe zjawisko zaćmienia słońca ekscytowało bardzo wiele osób. W tym czasie nazwa Mława była na ustach wielu znanych ludzi w Warszawie, odmieniana we wszystkich przypadkach. Oczywiście nie zwykłych mieszczan, ale ludzi parających się piórem; pisarzy, dziennikarzy i naukowców, amatorów oglądania niecodziennych wydarzeń na ziemi, które pojawiają się raz na wiele lat. Dla przykładu podajmy, że ostatnie zaćmienia słońca  widoczne na ziemiach polskich miały miejsce: 23 września 1699 , 12 maja 1706, 13 maja 1733, 19 listopada 1816,  16 listopada 1836 ,  8 lipca 1842 i ostanie 28 lipca 1851 roku. Całkowite zaćmienia widoczne na ziemiach polskich zdarzały się więc raz na kilkanaście lat a nawet w dłuższych odstępach czasu. Trudno więc się dziwić  ekscytacji ludzi, którzy zdawali sobie sprawę, że takie zjawiska można zaobserwować   tylko raz w życiu. Do takich osób należał Bolesław Prus.

Co trzeba było zrobić żeby zaobserwować zaćmienie. Oczywiście nabyć odpowiednie urządzenia, które mogły posłużyć do  obserwacji, które nasz bohater szybko zakupił „Zachodzę do Berenta z  zamiarem wzięcia kilkunastu lunet, spektroskopów, igieł magnetycznych itd. A tymczasem patrzę na barometry. Każdy śpiewa z innego tonu, ale ogólna   melodia waha się miedzy odmianą a deszczem”.  Czyli istniała dzień wcześniej groźba zachmurzonego nieba, co wybierającym się do Mławy napawało trwogą.

 Pociąg do Mławy odchodził o godzinie 1900  ale wobec spodziewanych tłumów Bolesław Prus już dwie godziny wcześniej przybył na dworzec Kolei Nadwiślańskiej. Jaka atmosfera panowała na dworcu, napisał później w gazecie „  Im bliżej g. 7-ej na dworcu pełniej. Damy, mężczyźni, uczeni, kupcy, technicy, duchowieństwo tłoczą się jak w dniu sądu ostatecznego. Na platformie pogwizduje lokomotywa przypinająca coraz nowe wagony, kasjer jest bliski zemdlenia, akcje kolei nadwiślańskiej co pięć minut idą w górę. I nie dziw, na mnie samym z okazji zaćmienia zarobi kolej ze 14 rubli, z Nałęczowa do Mławy i z Mławy do Nałęczowa”.

Punktualnie o dziewiętnastej pociąg ruszył do Mławy w składzie osiemnastu wagonów pasażerskich. Podróż odbywał Bolesław Prus w towarzystwie kilku znajomych i przyjaciół, których opisał  w znanym, dowcipnym języku. Pierwszym był Władysław Bogusławski, który „ Wchodzi do wagonu, jak Cezar do historycznej łódki, składa w koszu swój pakiecik, jak Jowisz pęk grzmotów i siada w kącie na ławce, jak po prawicy Boga Ojca, z którym sądzić będzie żywych i umarłych. Złoto kochane! Ten już nie opuści żadnego widowiska, byle nie odbywało się w ogródku. Na wyjątkową uroczystość wiezie z  sobą akurat, tyle co potrzeba; na piersiach skłonne do uniesień serce, w pakieciku – ręcznik i szczoteczkę do zębów. Kłopot o jedzenie i spanie zostawił dobremu Bogu, który odziewa lilje polne”.  Inni uczestnicy wspólnej wyprawy do Mławy to pan Węgliński, który podróżował z nieodłączna słowacką kołdrą, przezorny inżynier Sokal z pękiem obwarzanków i  zapasem serdelków, następnie chemik Rakowski z aparatem fotograficznym, za pomocą którego chce sfotografować koronę słoneczną, oraz chemik Lemert z paką odczynników przeznaczoną do zbadania pierwiastków helium. Jako jeden z ostatnich zjawił się pan Wenda, znany w Warszawie z wystawy higienicznej.

 Bolesław Prus oceniał, że do Mławy w dniu poprzedzającym zaćmienie wybierało się około 600 osób z Warszawy.  Już nigdy potem tak wielka rzesza  znanych i cenionych ludzi nie odwiedziła jedocześnie naszego miasta.  O godzinie 23 00 pociąg przyjechał na stację kolejową w Mławie – Wólce.

Dworzec Kolei Nadwiślańskiej w Mławie

Wysiadający z pociągu ludzie szybko udali się do budynku stacji kolejowej. Powodem była chęć zjedzenia czegoś jako późnej kolacji, żeby nie być głodnym. Większość  podróżnych wychodziła z domu najwyżej po objedzie. Takie same obawy co do kolacji miał Bolesław Prus, które szybko prysły gdy, stojąc w pomieszczeniach stacji  „ Czekam rychło z jakiego kata wylezie chude widmo głodu, lecz zamiast niego, widzę podróżnika z talerzem pełnym mięsa. Drugi, trzeci … setny, a każdy ma pełno w garści i pełno w misce. – Może głodu nie będzie …? Nareszcie i ja docieram do bufetu i – zjadłem wcale niezłą kolacje za pół rubla : kawał mięsa, mały kalafior, kromka chleba, czy to nie dosyć”.

Musiało robić na naszym bohaterze pozytywne wrażenie dobre przygotowanie do przyjęcia podróżnych przez zarząd stacji. Warto w tym miejscu przypomnieć, że mławska stacja Kolei Nadwiślańskiej była ostatnim przystankiem przed przekroczeniem granicy z Prusami Wschodnimi. Kompleks budynków dworcowych został oddany do użytku 17 sierpnia 1877 r. i był, jak na ówczesne czasy, imponujący. Na stacji mławskiej kończyły się szerokie tory rosyjskie i zaczynały niemieckie prowadzące do Prus. W części dla podróżnych był bar, restauracja i miejsca hotelowe. Przyjeżdżające  i odjeżdżające pociągi witała i żegnała orkiestra. Peron był kryty i chronił podróżnych od deszczu i nadmiernego słońca. Stacja miała 1,5 km. długości, a budynki dworcowe  94 m. długości i 15  m. szerokości.  Musiały robić na przybywających pozytywne wrażenie.

Jeszcze bardziej pozytywne odczucie spotkało Bolesława  Prusa gdy naczelnik stacji  Bogusławski „ Sam prowadzi nas do pokoju, każe stawiać łóżka, daje własną pościel, jakbyśmy biedni tułacze, byli jego najserdeczniejszymi przyjaciółmi.  Marzyć nie śmieliśmy o podobnym przyjęciu”.

Wczesnym rankiem  Bolesław Prus wraz z przyjaciółmi przyjechał dorożką  błotnistą drogą przez wieś Studzieniec na wzgórza  pod lasem, gdzie licznie zgromadzeni goście mieli obserwować  zaćmienie słońca. Atmosfera oczekiwania przed tym wyjątkowym zjawiskiem atmosferycznym była napięta. Powodowała ją kapryśna pogoda. Częściowo zachmurzone niebo wywoływało irytację oczekujących.  Pisarz opisał ją w swoich reportażach w Kurierze Codziennym. „Po wilgotnym, trochę zapadającym piasku, wchodzimy na pagórek, gdzie już stoi kilkaset osób. To samo towarzystwo, które wczoraj w pociągu i w restauracji huczało jak burza, tu choć słońce nie weszło, zachowuje się tak spokojnie, jakby w polu stał ołtarz i miało odprawić się nabożeństwo. Widać nie mnie jednemu markotno”.

Całkowite zaćmienie słońca

W oczekiwaniu na zaćmienie Prus doznał  wyjątkowego, wręcz religijnego podniecenia. Sam zastanawiał  się nad swoim stanem „ Więc co mnie dręczy? Oto, w świecie czuję brak odpowiednich współistnień, dysharmonje, a w umyśle  – brak odpowiednich definicji. Jest niby ciemno, a jednak wszystko widać; jest mrok burzowy, lecz obłoki nie mają burzowego wyglądu. Oczy moje coś widzą, a ja nie umiem tego określić. Brak mi nawet porównań.” A do całkowitego zaćmienia pozostało już  tylko kilka minut. W trakcie zaćmienia pisarz doznał prawdziwych uniesień religijnych. „ Znowu czuję spokój, ale z odcieniem nieopisanego żalu; jeżeli zbawieni mogą się smucić w niebie, to chyba w taki sposób. Cały horyzont od mławskich piasków  do zenitu napełnił jakiś sinawy zmrok, przy którym widać na drugim pagórku, tłum ludzi przemienionych w kamienie. […] To jest raczej żal, powszechne stroskanie świata. Żal po czym? Z jakiego powodu?… Może ziemia myśli i  oto teraz wyobraża sobie straszną epokę, kiedy gasnące słońce, to ukochane słońce, zamiast światła będzie rzucać tylko pomrokę? […] W rozmyślaniu widzenia nocnego, gdy przypada twardy sen na ludzi, zdjął mnie strach i lękanie. Duch szedł przed twarzą moją, tak, iż włosy powstały na moim ciele. Stanął a nie znałem  twarzy jego, tylko jakiś kształt  był  przed oczyma moimi”.

Poza uniesieniem bez mała religijnym wyprawa przyniosła konkretne rezultaty naukowe. Jak zanotował inżynier Sokal początek zaćmienia całkowitego według czasu warszawskiego, odbył się o godzinie 5 minut 36 i 7 sekund a koniec  o godzinie 5 minut 37 i 32 sekundy. Czas trwania zaćmienia to 87 sekund. Natomiast Węglińki ocenił czas zaćmienia na 90 sekund.

Na zakończenie eskapady pan Rakowski na stacji zrobił zdjęcie grupowe Bolesława Prusa i jego kompanii. Kończąc trzeba dodać, że przeżycia związane z pobytem w Mławie i obserwacją zaćmienia słońca, pisarz  znakomicie wykorzystał w swojej powieści Faraon.

 

 


O Mławie w dawnych czasach… Czytaj więcej…


dr Leszek Arent

Urodzony w Mławie i związany z Mławą. Absolwent Wydziału Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, wieloletni pracownik i dyrektor Muzeum Ziemi Zawkrzeńskiej. Członek Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Mławskiej, mławskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego, Rady Społeczno-Naukowej Stacji Naukowej im. prof. Stanisława Herbsta, zarządu Fundacji im. Korzybskich w Mławie, Mazowieckiego Oddziału Stowarzyszenia Muzealników Polskich, zarządu Mazowiecko-Podlaskiego Towarzystwa Naukowego z siedzibą w Warszawie. Zasiada w Kapitule tytułu Mławian Roku i Nagrody Honorowej im.  dr Józefa Ostaszewskiego funkcjonującej przy Stacji Naukowej w Mławie. Jeden z redaktorów  „Mławskiej Kroniki Archeologiczno – Numizmatycznej”, pisma społeczno–kulturalnego „Dwutygodnik Mławski”, „Studiów i Materiałów do dziejów Ziemi Zawkrzeńskiej” i rocznika „Ziemia Zawkrzeńska”. Uhonorowany licznymi wyróżnieniami i odznaczeniami m.in. Srebrnym Krzyżem Zasługi RP, medalem „Zasłużony dla Miasta Mławy, honorową odznaką „Zasłużony dla Kultury polskiej”, Złotą Odznaką Polskiego Towarzystwa Numizmatycznego i Złotym Krzyżem Zasługi.

Udostępnij:
Chcąc jak najlepiej zabezpieczyć i chronić Twoje dane osobowe zgodnie z przepisami RODO, potrzebna nam jest Twoja zgoda na ewentualne ich przetwarzanie. Informujemy jednocześnie, że publikacja komentarza w portalu "Codziennik Mławski" skutkuje wyrażeniem przez Ciebie takiej zgody. Nigdzie nie przekazujemy Twoich danych (IP) i chronimy je jak najlepiej potrafimy, wykorzystując do tego wszelkie możliwe formy. Zapraszamy do zapoznania się ze szczegółami oraz z Regulaminem Komentowania na portalu Codziennik Mławski [TUTAJ]
5 1 vote
Oceń artykuł
guest
4 komentarzy
najnowsze
najstarsze najwyżej oceniane
Inline Feedbacks
View all comments
MŁAWIANIN.!!!
MŁAWIANIN.!!!
8 miesięcy temu

SZANOWNY PANIE — LESZKU ARENT !!– DZIĘKUJĘ ZA TE PAŃSKIE HISTORYCZNE WSPOMNIENIA — I POKAZYWANIE JAK ZNAMIENITE POSTACIE PRZEBYWAŁY W MŁAWIE !!!

Anonimowo
Anonimowo
8 miesięcy temu
Reply to  MŁAWIANIN.!!!

Historyczne Postacie odwiedzały Mławe,tyle lat istnieje dworzec moECYE ™ E żna powiedzieć od wieków a tu DECYZJA ABY POCIAGI NIE ZATRZYMYWAŁY SIĘ NA DWORCU PKP NA WÓLCE PROSZĘ O NAGŁOŚNIENIE TEJ DECYZJI.

Anonimowo
Anonimowo
8 miesięcy temu
Reply to  MŁAWIANIN.!!!

Panie Mławianin, dziękuję za pana podziękowania. Tylko prośba, wyłącz PAN CAPS LOCKA

Anonimowo
Anonimowo
8 miesięcy temu
Reply to  Anonimowo

On zapewne nawet nie wie co to jest ów „caps lock”, a o tym jak wyłączyć to już nie ma co wspominać.

4
0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x