Prawdą jest przywoływane bardzo często przez burmistrza Kowalewskiego powiedzenie, że Mława jest wyjątkowa. Jest wyjątkowa, tyle, że powiedzmy wprost – nie zawsze tak jak byśmy tego chcieli, a więc w sensie pozytywnym. Ponieważ te pozytywy burmistrz zwykle wskazuje, a pomija te inne, to dzisiaj słów kilka o jednym z aspektów niechlubnej wyjątkowości.

Na pewno Mława, a przynajmniej jej miejski samorząd obecnej kadencji – znajdą się na czele listy (jeżeli takowa powstanie) samorządów zamkniętych na mieszkańców. To kuriozalna sytuacja, ale tak jest, choć przecież radnych my właśnie wybieramy.

W Mławie nie ma mowy, żeby ktoś tak po prostu poszedł sobie na miejską sesję, podniósł rękę, że chce zabrać głos i został do tego głosu dopuszczony.  Taki reżim dotyka nawet nie tylko przysłowiowego „Kowalskiego” wprost z ulicy, ale też nawet przewodniczących zarządów osiedli. W tym miejscu warto zastanowić się czego obawia się dzisiejsza miejska władza, że musi najpierw wiedzieć kto i o co chce zapytać, by dopiero wtedy decydować czy głosu łaskawie udzieli. To, że przewodniczący Prejs nie radzi sobie z niektórymi zabierającymi głos, stało się powodem, dla którego głosu teraz nikt nie zabiera.

Ta niechlubna wyjątkowość Mławy nie oznacza, że tak jest we wszystkich samorządach. Przeciwnie. Weźmy na przykład taką gminę Dzierzgowo. Tam praktycznie na każdej sesji, przewodniczący rady podczas obradowania nad kolejnymi punktami porządku po wielekroć pyta „czy ktoś z obecnych, pań panów sołtysów chciałby coś powiedzieć?”. Tak się szanuje mieszkańców i zachęca do aktywności w życiu społecznym. Podobnie jest w sytuacjach, gdy ktoś na coś się skarży. Ma możliwość zabrania głosu, co wydaje się być kanonem przyzwoitości.

Inaczej jest w „demokracji” po mławsku według przewodniczącego Prejsa. Tu robi się wszystko, aby niewygodna prawda nie ujrzała światła dziennego, kanony przyzwoitości nie obowiązywały, a skarżący nie mieli głosu. To już nie tylko kneblowanie ust i wytłumianie społecznej aktywności. To przejawia się nawet wizualnie.

Po tej słynnej sesji w lutym tego roku, kiedy to rada miasta rozpatrywała skargę znanego społecznika Zbigniewa Ruszkowskiego na dyrektor muzeum Barbarę Zaborowską ( tu na marginesie – Ruszkowski jako składający skargę nie został dopuszczony do głosu), doszło do pewnej znamiennej sytuacji. Ruszkowski mimo sprzeciwu przewodniczącego rady Prejsa podszedł do prezydialnego stołu i wręczył odzyskane ze śmietnika godło Polski i cenne publikacje wyrzucone z muzeum, a Prejs wzbraniał się przed ich przyjęciem.  Jakie działania po tym podjął przewodniczący?  Zamknął możliwość wejścia pomiędzy ustawione dotychczas w otwartą literę „U” stoliki radnych, ustawiając w poprzek stolik i sadzając tam radcę prawnego urzędu. Żenujące, śmieszne, a może smutne i tragiczne?

W takiej sytuacji trudno jest też zrozumieć niemal zupełny brak reakcji radnych na takie i podobne do tych „władcze” praktyki. Tym bardziej, że takie dziwne przypadki dotykają także radnych. Taki problem choć może niezbyt dobitnie pojawiał się już we wcześniejszych wypowiedziach radnych z opozycji. Na ostatniej sesji już zdecydowanie wypowiedziała się radna Błaszkiewicz.  Poszło mianowicie o sposób informowania radnych o materiałach, petycjach, które adresowane są do rady miasta, a więc powinni je znać radni przed sesją. Radna Błaszkiewicz domagała się, aby wszelkie materiały dotyczące prac rady były zamieszczane na specjalnie zakupionym na potrzeby radnych serwisie e-sesja. Przewodniczący Prejs twierdził, że nie ma potrzeby, bo akurat petycje są publikowane na w biuletynie informacji publicznej miasta i tam można się z nimi zapoznać. Przewodniczącemu nie przyszło do głowy, że skoro materiały można publikować na BIP, to w taki razie po co płacić za system e-sesja?

Do przyjęcia słuszności głosu radnej zmusiło przewodniczącego Prejsa dopiero głosowanie, w którym o dziwo, nawet radni koalicji burmistrza poparli ten postulat. Stąd jednak wniosek, że dla wszystkich było to oczywiste. Dla wszystkich z wyjątkiem przewodniczącego.

Jakim jeszcze stołem, majestatem i paragrafem odgrodzi się obecna władza w mieście od swoich mieszkańców?

ZygZak