W mediach społecznościowych często można napotkać apele rodzin osób zakażonych koronawirusem o oddawanie osocza. O to samo apelują też stacje krwiodawstwa. I tak właśnie postąpił Jacek Świderski, wójt Gminy Stupsk. Zapytany o powód takiej decyzji, stwierdził krótko: „Uważam, że jak można, to trzeba pomóc”.
Jacek Świderski przeszedł zakażenie koronawirusem w październiku br. Pomimo, że nie tylko w urzędzie gminy chodził w maseczce, dezynfekował ręce nie ustrzegł się zakażenia, a jego źródła i dokładnego czasu nie jest w stanie określić. W podobnym czasie zachorowało też kilkoro innych pracowników urzędu.
– W izolacji byłem przez 14 dni. Przebieg choroby mogę określić jako lekki. Miałem przez 3 dni gorączkę na poziomie 38,5 stopnia, ale po lekach spadała do niższych wartości. Przez pierwsze dni czułem się obolały, bóle głowy, stawów, mięśni, no i suchy kaszel choć nie taki uporczywy. Generalnie do uzyskania wyniku testu sądziłem, że to przeziębienie. Po trzech dniach straciłem węch, natomiast smak miałem – opowiada o swojej chorobie wójt Świderski.
Obecnie powiatowe sanepidy nie podają zbiorczych statystyk dotyczących zachorowań na terenie powiatu. Z informacji starosty mławskiego przekazanej na grudniowej sesji, wynika jednak, że w grudniu w powiecie mieliśmy około 1200 osób ze stwierdzonym koronawirusem, co zaskutkowało zgonem 52 z nich. Pozostali są ozdrowieńcami, ale zupełnym wyjątkiem są tu osoby, które mogły lub chciały oddać osocze. Jacek Świderski jest bodaj dopiero drugim przypadkiem w mławskiej stacji krwiodawstwa.
Skąd taka motywacja o Jacka Świderskiego?
– Wiedząc, że osocze ozdrowieńców jest zbawienne dla chorych nie miałem nawet chwili zawahania, aby ofiarować swoje osocze. Wiem, że mój znajomy dostał wcześniej osocze, a było już z nim kiepsko. Ja po pełnym powrocie do zdrowia i odpowiednim przygotowaniu udałem się do Stacji Krwiodawstwa w Mławie na zabieg. Muszę tu głośno powiedzieć, że wszyscy pracownicy naszej Stacji są przemili, spotkałem się tam z wielką życzliwością, w takiej atmosferze i przy pełnym profesjonalizmie można nie zauważyć, że to koniec zabiegu – opowiada dawca.
Nie narzeka też na zbędne formalności. Trzeba jednak wypełnić kilka formularzy i przejść badanie kwalifikujące w danym dniu do pobrania krwi. Potem w zasadzie wystarczy usiąść na fotel i już tylko podzielić się kawałkiem siebie.
Wójt Świderski jest też dobrej myśli co do wyniku walki z pandemią.
– Wierzę, że pokonamy koronowirusa, choć trzeba przygotować się na różne mutacje, tak jak teraz w Wielkiej Brytanii. Musimy wszyscy zachowywać reżim sanitarny, ograniczać kontakty osobiste, unikać przede wszystkim dużych skupisk i nie lekceważyć choroby – uważa Jacek Świderski.
JK
Media i TV oraz gazety tylko wygłaszają komunikaty żeby oddawać osocze, ale niestety nie jest to takie proste i oczywiste. Nie informują wogule o konsekwencjach tych decyzji. Ja i żona zgłosiliśmy sie oczywiście, dopiero na miejscu Panie z punktu Krwiodactwa wyjaśnili na czym to polega, jakie są przeciwskazania i jakie mogą być konsekwencje. Dla kobiet to bardzo poważna decyzja na całe życie, dla faceta mniej. Ostateczna decyzja była taka ze zrezygnowaliśmy. Proponuję przeczytać dużo na ten temat w necie, bo okazuję sie ze nie dokońca jest to takie fajne jak to pokazują.
Szkoda tylko ze albo mamy złe przepisy albo panie z stacji pobrań są niedoinformowane . Ja przechodząc chorobę miałem wynik negatywny ale robiąc sobie baranie krwi po miesiącu wyszło mi ze mam przeciwciała wiec przeszedłem COVID . Ale według pan ze stacji pobrań nie mogę oddać osocze bo wynik był negatywny a co najważniejsze to nie miałem izolacji 10 dniowej . I choć by człowiek chciał to innym się nie chce albo przepisy do dupy.
Postawa godna naśladowania, wypada podziękować bo nikt z nas nie wie kiedy z takiej życzliwości będzie musiał skorzystać