Codziennik Mławski - lokalny portal informacyjny. Piszemy jak jest o wydarzeniach w Mławie i powiecie. Bądź na bieżąco z newsami z Mławy i okolic!

Mławski portal informacyjny codziennikmlawski.pl. Newsy Mława i okolice.
Życzymy wszystkiego najlepszego!
linia
Logo

Mam cały czas małego dzieciaka


Wiesława Grabowska z Mławy jest matką dwójki dzieci, jak wielokrotnie mówi – wspaniałych dzieci. Jedno z nich, córka Ewelina jest niepełnosprawna, cierpi na porażenie mózgowe. Siłą rzeczy to właśnie o niej głównie opowiada pani Wiesława, zapytana jak to jest w jej przypadku być matką. Ale wielokrotnie, gdy opowiada o starszym synu i kilka lat młodszej córce, to widać jak wewnętrznie się rozpromienia i uśmiecha. Chwilami nawet przez łzy, wywołane wspomnieniami.


Warto wysłuchać jej opowieści, zwłaszcza w tym dniu, kiedy wszyscy pamiętamy i myślimy o swoich mamach. Bo wszystkie nasze mamy są wyjątkowe, dobre i wspaniałe, ale mamy dzieci niepełnosprawnych szczególnie zasługują na takie miano.

Córka urodziła się zdrowa. Otrzymała 10 punktów Apgar. Pierwszego urodziłam syna, po sześciu latach córkę. Wszyscy się cieszyli i byli szczęśliwi. Ze szpitala wyszła jako zdrowe dziecko. Dopiero potem zauważyliśmy że się nie przewraca, nie podnosi rączek do góry, nie płacze. Trafiliśmy do Centrum Zdrowia Dziecka. Był taki duży pokój,  kazali nam ją rozebrać. Przyszedł taki profesor  tylko spojrzał i powiedział: „państwa córka jest chora na nieuleczalną chorobę – porażenie mózgowe”. To był szok. I ja do tego profesora mówię: „pan to jest głupi i ja to panu udowodnię”. On mnie po głowie pogłaskał i powiedział: „córeczko ja bym chciał, żeby twoje dziecko było zdrowe”. No i jeździliśmy do CZD, bo trzeba było się otrząsnąć i wziąć się za robotę.

Rozpoczęliśmy rehabilitację. Ja pracowałam w banku. Jak córka się urodziła musiałam z pracy zrezygnować. Zrobiłam prawo jazdy, kupiliśmy samochód. Jeździłam z nią do Dąbku, na konie, na pływalnię. Chodziłam z nią na gimnastykę. Przychodziła nauczycielka ze szkoły specjalnej uczyć wymowy. I co nas budowało – podczas każdej wizyty w CZD słyszeliśmy – „duży postęp, duży postęp jest”. Córka nie chodziła, słabo mówiła, miała wadę kręgosłupa. W wieku 13 lat przeszła trwającą 12 godzin operację, po której już samodzielnie chodzi. Po operacji nie można jej było wybudzić. Psycholog wtedy doradził, żeby przyszedł ktoś bardzo z nią związany. Wtedy podszedł syn i powiedział: „wstawaj, jedziemy na frytki” i wybudziła się. Teraz córka już dobrze mówi i czyta, to jest rzadkość u takich dzieci. Jak pojedziemy nad jezioro to wszyscy widzą, że córka jest niepełnosprawna. I dziwią się gdy zakłada kapok a potem z ojcem pływa, skacze na główkę i to dzieciak chory.

Człowiek przyzwyczai się, że ma dziecko chore, ale nigdy tego nie zaakceptuje. To jest zawsze taka rana. Na ulicy widzi się zdrowe dziewczyny, to się myśli – moja też byłaby taka.

Być rodzicem chorego dziecka, to jest się do końca życia i do końca życia ma się małe dziecko. Takie dziecko się bardzo kocha. Daje inną radość. Zaskakuje rodziców. Np. siedzimy z mężem i oglądamy telewizor. Córka schodzi z góry i mówi: „może zrobić państwu herbatkę?” Jest taka fajna, uśmiecha się, przychodzi i mówi „kocham cię mamusiu”.

Przy niej to ja nie płaczę, bo ona się zaraz smuci. Pociesza mnie i mówi „nie płacz, ja będę zdrowa i będę wszystko tobie robić”.

Moje największe sukcesy jako matki, to że córka umie czytać, chodzić, jeździć na rowerze, pływać i że dobrze funkcjonuje. Jestem też bardzo dumna z syna. Bardzo dużo pomagają mi mąż i syn. Syn nigdy się nie wstydził, że ma siostrę chorą. Przychodzili do niego koledzy to i ona z nimi była, zabierali ją jak jeździli na dyskotekę i wszędzie.

Pyta pan, czy miałam kiedyś sama urlop. Przez ten cały czas nigdy nie miałam urlopu. Na jakieś wyjazdy zawsze jeździliśmy z synem i córką no i z mężem. Gdyby mi ktoś zaproponował np. tydzień urlopu to nie wiem co ja bym zrobiła. Byłoby bardzo ciężko samej być na urlopie. Tak człowiek się przywiąże, cały czas, trzydzieści lat z dzieciakiem, że sobie nawet nie wyobrażam. Teraz to tylko myślę, żeby miała dużo zdrowia i żeby jak najdłużej żyła, bo to więcej nie potrzeba.

Matka zawsze się martwi. Ja teraz się martwię, żeby syn miał dobrą pracę, żeby zgodnie żył, żeby wnuczki były zdrowe. A o córkę, to żeby aby zdrowa była. A my, to żebyśmy mieli zdrowie. Ja zawsze się śmieję, że muszę do stu lat żyć. Bo jak ja umrę, to co z nią będzie?

Kiedyś poszliśmy na pogrzeb, a ona mówi: „mama, a ty to kiedy umrzesz?” Ja mówię, że jak umrę to mnie wtedy nie będzie. A ona na to „No tak. To ja ci przyjdę, świeczkę zapalę”.

notował: JK

Udostępnij:
Chcąc jak najlepiej zabezpieczyć i chronić Twoje dane osobowe zgodnie z przepisami RODO, potrzebna nam jest Twoja zgoda na ewentualne ich przetwarzanie. Informujemy jednocześnie, że publikacja komentarza w portalu "Codziennik Mławski" skutkuje wyrażeniem przez Ciebie takiej zgody. Nigdzie nie przekazujemy Twoich danych (IP) i chronimy je jak najlepiej potrafimy, wykorzystując do tego wszelkie możliwe formy. Zapraszamy do zapoznania się ze szczegółami oraz z Regulaminem Komentowania na portalu Codziennik Mławski [TUTAJ]
0 0 vote
Oceń artykuł
guest
4 komentarzy
najnowsze
najstarsze najwyżej oceniane
Inline Feedbacks
View all comments
Inna mama
Inna mama
7 lata temu

Choć znam doskonale Wiesię i jej rodzinę, mierzymy się z podobnymi problemami, to też się popłakałam. Dzielna, wspaniała mama a miłość po prostu zwycięża wszystko.

agaa
agaa
7 lata temu

no i się popłakałam….

MaMa
MaMa
7 lata temu

Bycie rodzicem to największy dar…

Lutek
Lutek
7 lata temu

Piękna, choć smutna opowieść. Znam tą wspaniałą rodzinę. Kiedyś rozmawiałem z synową pani Grabowskiej. Wiem, że nie musi się obawiać, co będzie z jej córką, gdy jej zabraknie. Synowa w pełni przejmie jej obowiązki, ale wiemy, że w wielu rodzinach występuje taka obawa.
Pozdrawiam przesympatyczną rodzinę

4
0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x