Mławski człowiek ze stali znowu zadziwił. Wojciech Łachut zadebiutował w niezwykle wymagający triathlonie karkonoskim lepiej znanym pod nazwą Karkonoszomen. Na dodatek jak to ma w swoim stylu nie ograniczył się tylko samego występu. Po zaciętej walce mógł się cieszyć wspólnie z Dariuszem Dąbrowskim z trzeciego miejsca.

Zmagania w Karkonoszach należą do najbardziej ekstremalnych w Polsce. Tylko podczas jazdy na rowerze skala przewyższeń wynosiła +1800 metrów. Podczas biegu także było ciągle pod górę, łącznie z wbiegnięciem na metę, ulokowaną na  Śnieżce (1602 m n.p.m). Na niej panują często wyjątkowo kapryśne warunki atmosferyczne. W tym sezonie biegaczom towarzyszyły opady gradu.  Wyjątkowo silne, bowiem zmusiły organizatorów do przeniesienia finiszu do Domu Śląskiego, położonego u podnóża szczytu.

Łachut znalazł się w gronie 34 zawodników, którzy wbiegli na Śnieżkę. Za nim tego dokonał musiał wspólnie z siedemdziesięcioma jeden śmiałkami pokonać dystans 107 kilometrów. Wszystko zaczęło od Zamku Czocha (tam ulokowano główną bazę zawodów), a konkretnie od pływania w pobliskim zalewie leśniańskim.

Potem przyszedł czas na rower, na którym zawodnicy dojechali do Karpacza. Tam udali się na w „podróż” na Śnieżkę, głośno zagrzewani do boju przez licznych turystów. Nasz zawodnik plasował się od początku zmagań w ścisłej czołówce. Po dwóch konkurencjach znajdował się na trzecim miejscu, z sześcioma minutami przewagi nad Dąbrowskim.

Konkurent jednak nie zrezygnował z walki. Mozolnie odrabiał straty, dopadł mławianina przed Śnieżką. Ostatecznie obaj wbiegli równo na metę – organizatorzy doceniając walkę zawodników postanowili o przyznaniu ex-quo dwóch miejsc na najniższym stopniu podium. Zwyciężył Michał Rajca z Wrocławia, na drugiej pozycji finiszował Mariusz Olejniczak z Ostrowa Wielkopolskiego.

RS